Amerykańska whiskey – powrót do przeszłości!

Amerykańska whiskey - powrót do przeszłości!

Ludzie chętniej myślą za pomocą opowieści, a nie liczb czy rankingów. Im ta opowieść ciekawsza, tym lepiej. Każda nacja ma własne mity i baśnie, zarówno: Szkoci, Irlandczycy, jak i Amerykanie. Lepiej nauczyć się myśleć samodzielnie i słuchać własnych odczuć, niż okazywać ślepe posłuszeństwo zarówno skostniałej tradycji, jak i dogmatycznym kapłanom.

Żyjemy w absolutnie nowej rzeczywistości i warto przyłączyć się do niepowstrzymanego marszu historii, w tym historii whisky. W przeciwnym wypadku wyglądać będziemy już niedługo niczym skamielina minionej epoki.

Jednak dziś, na przekór temu co napisałem we wstępie, odbywamy podróż w czasie do XVIII wieku, a zatem snujemy opowieść o narodzinach najstarszej amerykańskiej whiskey zarówno w historii Kentucky, jak i całej Ameryki.

Początki destylacji w rodzinie Pepper sięgają 1780 roku, kiedy to Elijah Pepper wybudował destylarnię, a w zasadzie dwie: jedną w Versailles – miejscowości, gdzie obecnie znajduje się Woodford Reserve i drugą w Lexington.

Rok 1776, wskazany na etykiecie, nie jest początkiem produkcji whiskey, jednak nawiązuje do okresu rewolucji amerykańskiej, a konkretnie do Deklaracji Niepodległości z dnia 4 lipca 1776.

Mimo wysokich podatków nałożonych przez Georga Washingtona na producentów alkoholu, Elijah był jednym z niewielu, którym udało się przetrwać.

Po jego śmierci w 1838 roku destylarnię przejął w sukcesji jego syn Oscar, który szybko zatrudnił szkockiego chemika, Jamesa Crowa i wspólnie udoskonalili proces zwany „sour mash”, gwarantujący jakość i spójność każdej kolejnej partii whiskey.

Od drugiej połowy XIX wieku, a konkretnie od 1867, kiedy Oscar zmarł, a biznes przejął jego syn James Pepper, whiskey ta staje się najlepszą i najsławniejszą marką w Ameryce, z dobrodziejstwa której korzystają  np. Andrew Jackson czy Ulysses Grant, późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych, a wcześniej generał, który wygrał Wojnę Secesyjną.

Oprócz pracy w destylarni Jamesa pociągały również konie. Był właścicielem hodowli  koni czystej krwi, które często brały udział w derbach Kentucky oraz wielu wyścigach europejskich, pokonując raz w samej Anglii konia należącego do króla.

Będąc zmęczonym i sfrustrowanym przepisami prawnymi stanu Kentucky, które zmuszały producentów do sprzedaży swych trunków pełnymi beczkami, podjął skuteczną walkę doprowadzając do ich zmiany w 1890 roku, dzięki czemu jako  pierwszy w regionie mógł butelkować swój produkt i w takiej formie sprzedawać klientom. Był także pomysłodawcą i prekursorem banderoli, okalającej  szyjkę butelki, która dopiero po zerwaniu umożliwiała otwarcie, co miało gwarantować oryginalność trunku.

Na jego cześć wymyślono znany i popularny do dziś koktajl Old Fashioned. Autorem receptury był barman, pracujący w cieszącym się sławą Pendennis Club w Louisville, a sam James przybliżył ją nieco później całemu światu, podczas swoich krótkotrwałych pobytów w legendarnym Waldorf Astoria na Manhattanie.

James Pepper zmarł w 1906 roku bezdzietnie, w wyniku komplikacji po nieszczęśliwym upadku na lodzie, a destylarnię odsprzedano inwestorom. Czternaście lat później nastała prohibicja, ale jego trunek nadal cieszył podniebienia, sprzedawany na recepty jako „ Clinically Pure”, wystawiane jak głoszą legendy przez ponad 37 tysięcy lekarzy.

W roku 1961 branżę nawiedziły trudne czasy – produkcja i sprzedaż spadła, co przyczyniło się do  zamknięcia destylarni, a sama whiskey James Pepper odeszła w zapomnienie.

Historia wygasła na wiele lat, ale w 2008 r. powróciła. Wymagała jednak dziesięcioletnich badań, przeszukiwania archiwów, zbierania materiałów, skupowania na aukcjach starych edycji, wydawanych zarówno przed, w trakcie, jak i po prohibicji.

Prawa do niemalże zapomnianej marki nabył Amir Peay, właściciel Georgetown Trading Co, zajmującej się produkcją i dystrybucją alkoholi w Washington D.C.

Nowa, odrestaurowana destylarnia w Lexington rozpoczęła produkcję jesienią 2017 roku. Do czasu, kiedy whiskey osiągnie odpowiedni wiek musi  minąć trochę czasu, zatem obecnie firma korzysta z zaprzyjaźnionej destylarni Lawrenceburg w stanie Indiana, używając przy tym jednak wciąż tych samych 19-sto wiecznych receptur, własnych beczek i technik, które zapoczątkował Elijah Pepper wieki temu.

Wersja Rye 92 proof to najlepiej sprzedająca się whiskey żytnia nie tylko w Ameryce, ale i na świecie.

95% receptury stanowi żyto i nie znajdziemy w niej nawet procenta kukurydzy. Pozostałe 5% wypełnia słód jęczmienny. Butelkowana jest z mocą 46%, bez filtracji. Uderzyło mnie w niej bogactwo i intensywność, zdecydowane aromaty: goździków, cynamonu, mięty i eukaliptusa, słodycz miodu oraz intrygujący posmak chleba razowego na finiszu.

Kolejna z nich, czyli Barrel Proof to dokładnie ta sama whiskey, jednak butelkowana z mocą beczki 57,4%, odpowiednia dla miłośników mocniejszych wrażeń.

Obydwie z nich doskonale sprawdzą się zarówno w czystej postaci, jak i w koktajlach Old Fashioned, Manhattan czy Sazerac.

Tak jak wstrząsy towarzyszące rewolucji przemysłowej zrodziły nowatorskie rozwiązania, tak żytnia whiskey James Pepper 1776 stanowi przełom w dotychczasowej ofercie whiskey „made in USA”, dostępnej na naszym rynku. Jeśli były wśród nas osoby, tkwiące w nihilistycznym momencie rozczarowania amerykańską ofertą, które straciły wiarę w jej możliwości, JP 1776 niesie okazję do odświeżenia swych wizji i rewizji dotychczasowych poglądów.

James Pepper whiskey dostępna jest w ofercie importera, firmy Tudor House.

Autor: Jarosław Buss