Mocne Trio – podobieństwa i różnice!
Wiele popularnych, obecnie działających destylarni ma swoją wieloletnią, jeśli nie wiekową historię. Jednak uznanie i reputacja, jakimi cieszą się obecnie, zaczęła wykuwać się w latach 80’ i 90’ ubiegłego wieku.
Wpłynęły na to wg mnie dwa czynniki:
- Michael Jackson wydał swoją książkę Malt Whisky Companion, która szybko zyskała status autorytetu w świecie whisky. Opinię autora przyjmowano jako świętą, przytaczając i powtarzając jak mantrę.
- początki Internetu, któremu towarzyszyło powstawanie grup dyskusyjnych, różnych forów tematycznych oraz społeczności, zrzeszających miłośników tego trunku.
Na przełomie ubiegłego i obecnego millennium trzy destylarnie uznawane były za prekursorów stabilnej i konsekwentnej maturacji w beczkach po sherry: Glenfarclas, Glendronach i Macallan. Glendronach był małą destylarnią, w rękach międzynarodowego koncernu Alled Domecq, któremu nie okazywano wystarczająco dużo miłości , PR-u czy czegoś, co dziś nazywamy marketingiem. Macallan już wtedy uchodził za najlepszą whisky na świecie, największą destylarnię w rękach Highland Distillers.
Wreszcie Glenfarclas, który był i jest niezależną, będącą od sześciu pokoleń w rękach rodziny Grant destylarnią. Czasy były również inne, oferta destylarni ograniczała się do dwóch- trzech podstawowych wersji, podczas gdy dzisiaj jesteśmy zepsuci, rozpuszczeni, nie tylko wielkością oferty podstawowej, ale także niezliczonymi edycjami limitowanymi, często ukazującymi się kilka razy do roku.
Mocne Trio, jak zatytułowałem ten artykuł, zawłaszczyło sobie podium na lata, ale potem coś się zmieniło. Macallan zaprzestał produkcji wersji 15 yo, tłumacząc to potrzebą gromadzenia destylatu na starszą, bardziej popularną wersję 18 yo. Niedługo potem destylarnia wprowadziła nową serię Fine Oak, wycofując tym samym dotychczasowe, typowe „ sherrowe” whisky z wielu rynków. W ułamku sekundy Macallan przestał być synonimem sherry.
Glendronach przez wiele lat był zamknięty (1996-2002), by w 2005 zmienić właściciela na kolejny potężny, międzynarodowy koncern Pernod Ricard, który wprowadził zmiany w polityce maturacji. Z rynku zniknęła również wersja 15 yo, a tym co z pewnością miało i mieć będzie pewne implikacje, mnóstwo new make’u- świeżego destylatu trafiło do beczek po Bourbonie.
Pozostał Glenfarclas, jako główny gracz, który dzięki swej niezależności kontynuował politykę przechowywania whisky w beczkach po sherry. Oczywiście istniały też inne sherry bomby, jak chociażby Aberlour a’Bunadh czy Tamdhu, jednak biorąc pod uwagę całą ofertę destylarni, polegać można było na Glenfarclasie, gdzie począwszy od wersji 10 yo, aż po 30 yo, wpływ sherry był wyraźny i oczywisty.
Obecnie znajdujemy się w jeszcze innych czasach: popyt i produkcja wzrosły, wiele dojrzałych, wiekowych whisky zostało wydrenowanych z magazynowych zapasów, ceny beczek po sherry poszybowały do góry, zatem oferowany obecnie trunek destylowany był w innej erze i często w innej produkcyjnej rzeczywistości.
Kilka przykładów:
Macallan zerwał z wyłącznością stosowania odmiany jęczmienia Golden Promise, kamienia węgielnego, na którym dział marketingu promował produkty destylarni. Pojawiły się wersje niedojrzewające wyłącznie w beczkach po sherry. Powiecie bluźnierstwo… a może wymóg nowych czasów.
Glendronach porzucił bezpośrednie podgrzewanie alembików, przechodząc na pośrednie podgrzewanie parą, zaprzestał słodowania jęczmienia na własnych podłogach w 1996 roku, zatem charakter whisky sprzed i po zmianach z pewnością będzie inny.
Glenfarclas także musiał zaadoptować produkcję na potrzeby potężnie rozrastającego się popytu, kiedy sprzedaż co rok biła nowe rekordy. Z pewnością da się zauważyć mniejszy wpływ sherry Oloroso w palecie smaków, jednak zostało to zrekompensowane nową linią single cask, nazwanej Family Cask, która pojawiła się w 2007 roku. A co najważniejsze, Glenfarclas nadal hołduje maturacji w beczkach po sherry i tylko takie używane są na potrzeby oficjalnych edycji. Pewien wyjątek mogą stanowić beczki po Porto.
Czy można więc obecnie zaryzykować stwierdzenie, że któraś z tych destylarni wypadła z podium? To zawsze pozostanie kwestią wyjątkowo subiektywną. Każdy z nas ma swoje (inne) kubki smakowe i może formułować swoje opinie. Z pewnością właściciele destylarni Glenfarclas i Glendronach – John Grant i Billy Walker współzawodniczyli ze sobą, przekomarzali się na temat wyższości swojego produktu, jednak obecnie Glendronach jest w rękach równie dużego koncernu Brown Forman. Zapasy destylarni z okresu przed 1996 roku w dużej mierze „wyparowały” i oczywistym jest, że w najbliższych latach nastąpią zmiany w charakterze whisky, szczególnie jeśli nastąpi „vattowanie” z produkcją z lat 2002-2008, kiedy jak wcześniej nadmieniłem, napełniono mnóstwo beczek po bourbonie. Kto wie, czy Glendronach nie pójdzie w ślady Macallana, bez jakiejkolwiek złej woli, zaburzając odwieczny porządek świata, do jakiego nas przyzwyczaił, z uwagi na 12-sto letnią lukę (1996-2008) w maturacji w beczkach po sherry.
Glenfarclas z pewnością posiada dużo bogatszy inwentarz destylatów sprzed 1996 roku, chociaż beczki używane do serii family Cask też są mocno drenowane, szczególnie przez rynek azjatycki, a co najważniejsze – destylarnia nie ucierpiała z powodu okresowego zamknięcia, z powodu zmian właścicielskich, nie dokonała żadnych fundamentalnych zmian w procesie produkcji czy dojrzewania whisky.
Bez względu na opinię czy reputację, jaka towarzyszy wspomnianym destylarniom, warto pogodzić się z faktem, że zarówno profile smakowe, jak i standardy mogą ulec zmianie w najbliższych latach, tak jak zmienił się rynek i świat whisky w ostatniej dekadzie.