Czym Irlandzka whiskey różni się od innych…
Na ostatnim festiwalu WhiskyLiveWarsaw spotkałem przy jednym ze stoisk z „irish” miłośnika whisky, który stwierdził, że nie lubi irlandzkiej, gdyż wszystkie, które próbował smakują tak samo.
Skłoniło mnie to do napisania kilku słów o tym gatunku, o czym poniżej.
Nie będę nawiązywał do wątków historycznych, które doprowadziły branżę whiskey w Irlandii do upadku, do bogatego dziedzictwa, do zbyt powolnego adoptowania wynalazku, jakim była kolumna destylacyjna, czy do błędnych przekonań o różnicach pomiędzy irlandzką a szkocką.
Zwróciłem jedynie uwagę na wysoce ważną kwestię, o której zdaje się nie wszyscy pamiętają, albo po prostu o niej nie wiedzą.
Możliwe że wszystkie whiskey, których próbował smakowały tak samo, ponieważ przez długi czas tak faktycznie było. W latach 70—tych XX wieku wybudowano potężną destylarnię whiskey w Cork. Budowę poprzedziło połączenie sił starej destylarni Midleton, powstałej w 1825 roku z firmami Powers i Jameson.
Ta mega — destylarnia uzyskała także kontrolę nad jedyną inną destylarnią na wyspie — Bushmills.
Zatem przez lata Bushmills, Paddy, Jameson ,Powers i Tullamore Dew – wszystkie one produkowane były z tych samych komponentów, może z nieco inną recepturą.
Historia ta, jak i receptury zostały opisane przez jedynego ocalałego, znającego branżę: Johna Teelinga w jego pracy doktorskiej na uniwersytecie Harvard. Chociaż nie do końca to skłoniło Johna do napisania pracy. Warto wspomnieć, że pod koniec XVIII wieku w samym Dublinie działało 37 niezależnych destylarni whiskey, większość z nich w tzw. Liberties area. Z powodu dramatycznego spadku sprzedaży, większość z nich została zamknięta. Liczba destylarni w Irlandii spadła z ponad 100 w 1886 roku do zaledwie dwóch w 1970.
To właśnie skłoniło Johna Teelinga do przyjrzenia się tematowi bliżej.
Reasumując, cofając się kilka dekad wstecz, każda whiskey irlandzka mogła smakować tak samo, bo różniła się tylko nazwą na etykiecie a nie zawartością.
A teraz kilka słów na temat definicji „irish”:
- Irish Whiskey Act z 1980 roku przewiduje, że whiskey musi być tworzona z zacieru zbożowego, bez konkretnych uwarunkowań dotyczących procesu słodowania. A to oznacza, że w sposób unikatowy można ją destylować w alembikach z mieszanki słodu jęczmiennego i świeżego, niesłodowanego jęczmienia. Ten rodzaj whiskey określany jest jako “pot still” i uznawany przez wielu jako prawdziwy irlandzki styl. Ale nie tylko jęczmień, na dowód czego warto tu wspomnieć o eksperymentach destylarni Cooley z owsem. Wg doniesień, Jameson był ostatnim producentem, który przed laty zaprzestał używania owsa w swoich recepturach, a Irish Distillers ogłosiło ostatnio, że posiada 160 akrów zasianych żytem do użytku przy produkcji whiskey. Na tę innowację wpływ miało odzyskanie archiwalnych rejestrów. W zapiskach tych odkryto różnorodne receptury, wykorzystujące przeróżne odmiany zbóż.
- Ten sam akt nie narzuca obowiązku używania dębu do maturacji whiskey. Określa jedynie, że musi ona dojrzewać z drewnianych beczkach, dąb nie jest jednak obligatoryjny. Oczywiście zaletą dębu jest przede wszystkim jego trwałość, dostępność czy spójność aromatów. Jednak liberalny język aktu wręcz namawia do eksperymentowania. Eksperymenty z kasztanowcem czy akacją już trwają.
- Chociaż suszenie słodu jęczmiennego przy pomocy torfu nie jest tak popularne w Irlandii jak to ma miejsce w Szkocji, we wspomnianym dokumencie nie ma żadnych zapisów zabraniających używania go. Destylarnia Cooley używała torfu do produkcji Connemary, obecnie zarówno Teeling jak i Nephin destylują okresowo dymny alkohol.
- Nie ma tu także żadnych wzmianek o wymaganej liczbie destylacji. W trakcie swojej podróży po Irlandii w 1891 roku, historyk Alfred Bernard zapisał, że destylarnia Cassidy, położona na południe od Dublina destylowała swoją whiskey dwukrotnie, bez żadnego komentarza czy sugestii, jakoby była to jak na Irlandię dość dziwaczna metoda. Obecnie zarówno Teeling, Cooley jak i Echlinville eksperymentują z podwójną destylacją.
Co czyni whiskey irlandzką inną, to z pewnością ogromny potencjał innowacyjności w granicach prawodawstwa.
Na koniec krótkie sprostowanie na temat różnic w pisowni po między whiskey irlandzką a whisky szkocką.
Faktem jest, że prohibicja w USA zamknęła ten największy rynek przed producentami irlandzkiej, że ich miejsce zajęły struktury mafijne, którym zależało nie tyle na jakości, ile na sprzedawanych ilościach. A przy ograniczeniach w dostępności, piło się co popadnie. Prohibicja przeminęła, a w umysłach ludzkich pozostał niesmak po kiepskiej jakości pseudo irish, produkowanej w garażach czy piwnicach należących do Al Capone.
Zapominamy jednak, że wiele znanych marek irlandzkich wprowadziło nową pisownię już w połowie XIX wieku, zatem długo przed prohibicją.
Wspomniałem na wstępie, że XIX wieczna irish była tą, którą pił cały świat, jako jedyną wartą grzechu. Kiedy Dublin był światowym epicentrum whiskey, posiadał 25% udziałów w produkcji krajowej. Jednak pozostałe 75% zajmowała wiejska produkcja, dużo niższej jakości. Wielkie nazwiska jak Jameson czy Powers postanowiły zróżnicować pisownię, aby wskazać potencjalnemu klientowi różnicę jakościową.
Na niewiele się to jednak zdało, bowiem kilka destylarni z Dublina odmówiło zmiany pisowni, powołując się na tradycję. Wiele wiejskich producentów zaczęło w tym samym czasie iść śladem wielkich nazwisk.
Zatem pisownia przez „ey” to bardziej skomplikowany proces, niż tylko pechowy 13—sto letni okres prohibicji , wprowadzony 18-tą poprawką do konstytucji i nazwany „szlachetnym eksperymentem”.
Pozostaje mieć nadzieje, że najgorsze , co mogło przydarzyć się „irish” już się przydarzyło, że obecnie przed tą kategorią rysuje się świetlana przyszłość. Do 1987 roku działały w Irlandii tylko dwie destylarnie, następnie dzięki Cooley krajobraz się zmienił. Obecnie mamy około 30 destylarni, część z nich produkuje, część przygotowuje się do produkcji. To nadal mniej niż w Szkocji, ale skok z zaledwie dwóch czy trzech do trzydziestu jest niewątpliwie oszałamiający. Ja z pewnością będę trzymał kciuki za ten segment, bowiem nic bardziej nie niszczy produktu niż zapędy monopolistyczne.