Słów kilka o Ardnamurchan

Słów kilka o Ardnamurchan

Zamek Mingary, znajdujący się na południu półwyspu Ardnamurchan był ważnym punktem historycznym na zachodnim wybrzeżu Szkocji przez ponad 800 lat. Już w XV wieku król Jakub IV używał go jako twierdzy do walki z klanem MacDonald, jednym z najpotężniejszych klanów Szkocji.


Jednak w ciągu ostatnich 150 lat popadał w ruinę i tylko dzięki Donaldowi Houstonowi został w pełni odrestaurowany i przemieniony w butikowy hotel. A wszystko zaczęło się od zakupu posiadłości na wspomnianym półwyspie w 1996 roku, z której rozpościerał się imponujący widok na ruiny, które z kolei spoglądały poprzez morze na wyspę Isle of Mull. Konsultacje z historykami i konserwatorem zabytków potwierdziły tylko, że jeśli restauracja resztek zamku nie nastąpi szybko, za kilka lat nie będzie czego ratować. W ciągu zaledwie trzech lat, zamek przemienił się z rumowiska w pięciopokojowy hotel, który opuścił swój zwodzony most na przyjęcie gości, po 150 latach przerwy.

Budowa destylarni i magazynów

Ale nie była to jedyna inwestycja Donalda. Będąc właścicielem znacznych, okolicznych terenów, ich niewielką część przeznaczył na budowę destylarni i magazynów. Położona na „końcu świat”, na drodze donikąd, podobnie jak Bunnahabhain, ruszyła z produkcją w lipcu 2014 roku. Skąd tak odległa lokalizacja? Koszty budowy destylarni są niemałe, choć to eufemistyczne określenie, ziemia też swoje kosztuje. Dlaczego więc nie wykorzystać własnego terenu, szczególnie jeśli jest się jednym z udziałowców nowego projektu? Destylarnia Ardnamurchan faktycznie położona jest na odludziu, do której można dostać się tylko promem z Isle of Mull lub długą, krętą, wąską drogą. Wybierając się z niej na zakupy do oddalonego o niemalże 70 km Fort William, musimy przeznaczyć na to prawie cały dzień. Jednak droga, którą pokonujemy, mimo uciążliwości, jest podróżą zapierającą dech w piersiach, wzdłuż jeziora Linnhe i Sunart. Woda, góry, lasy i skały wynagrodzą wąską trasę z wieloma mijankami.

Oferta private casks

Od początku działalności destylarnia oferowała tzw. private cask program, przeznaczając kilkadziesiąt beczek wypełnionych new make dla prywatnych inwestorów. Można było wybierać pomiędzy dymnym i bezdymnym destylatem, pomiędzy beczkami z amerykańskiego i europejskiego dębu, pomiędzy standardową american barrel, hogshead i butt, a także pomiędzy beczkami ex Bourbon, ex Oloroso i ex PX. Pierwszą z zakupionych tam beczek, a właściwie jej zawartość, mogę już oficjalnie nazwać whisky.


Dodaj komentarz